Kolarskie Rekolekcje: o zabawie, treningu i ćmach

Święta Bożego Narodzenia coraz bliżej, Nowy Rok tuż tuż, pora na podsumowania… bla bla bla.

Podsumowania nie będzie.

Prawdziwych rekolekcji oczywiście też nie, po prostu tytuł wydawał nam się chwytliwy :) . ALE chcielibyśmy wam zająć następne pięć minutek i przekazać nasze trzy grosze na następny …może nawet cały 2016 rok? :) .

Otóż:

na pewno niejeden z was, w 2016 roku planuje tzw. „Wielkie Zmiany”, a może zaplanował je już rok wcześniej, albo dwa, albo nawet dwanaście lat temu: postanowił sobie, że od teraz, natychmiast, zaraz, będzie miał osobistego trenera, osobisty plan treningowy, osobisty pulsometr, pomiar mocy, próg LTE i inne internety… :) .

Może zrealizował już wszystkie swoje założenia, albo zrealizuje je już niedługo, albo nawet nigdy? Może właśnie wrócił z porannych interwałów, albo z jakiejś bazy (mamy na myśli taki trening :) ), albo bije się właśnie w ramach pokuty wałkiem do wałkowania świątecznych pierogów w głowę, bo na ten zaplanowany trening nie wyszedł, bo nie mógł się rozstać ze swoim milutkim i mięciutkim łóżkiem zamieniając je na twarde jak deska siodełko? Nieważne. Na pewno nadejdzie dzień, kiedy wygrasz pojedynek z pierzyną i wyjdziesz na ten poranny trening.

W końcu jesteś ambitny, lub, co brzmi jeszcze bardziej „PRO” – aspirujący: mierzysz, liczysz, kontrolujesz, analizujesz, rywalizujesz, progresujesz.

No i super.

ALE:

Weźmy na przykład takie ćmy.

Ćma, jak wiadomo, lata wokół wszystkiego co się świeci. Jest żarówka, jest ćma, ćma zapindala wokół żarówki. Dlaczego?

ćma

Dzieje się tak dlatego, że

ćma zasadniczo nawiguje się względem księżyca,

bo względem czegoś musi się jakoś nawigować, bo przecież lata w nocy :) . A oprócz tego, ćma bardzo słabo widzi, jedynie duże punkty światła widzi jeszcze jako tako. Więc: jak ćma ma lecieć prosto, a nie wie gdzie jest to prosto, to zawsze szuka sobie księżyca, ustawia sobie ten księżyc np. po lewej stronie, i leci ciągle z tym księżycem po lewej stronie, bo wie, że dopóki księżyc jest po lewej stronie, to znaczy że leci prosto.

Problem pojawia się wtedy, kiedy w jej otczeniu pojawia się sztuczny księżyc, czyli żarówka :) .

Ćmie się ćmi, że żarówka to księżyc, więc chcąc polecieć prosto, ustawia sobie tą księżycożarówkę np. po lewej stronie, i … lata ciągle w kółko :( . Żarówka jest po prostu za blisko, żeby lecieć prosto. I tak to, biedna ćma, lata i lata, i nawet nie wie kiedy – pssss – i jest już po niej… :(

No ale co to ma wspólnego z treningiem, kolarstwem i wszechświatem?

Otóż: zasadniczo, w kolarstwie, treningu, i nawet w życiu też, kierujemy się zwykle tym, co wydaje nam się dobre, potrzebne itp. Pomiar mocy jest niewątpliwie dobry, i wyznaczenie progów LT też nie jest niczym złym. Na pewno jesteśmy przekonani, że trener, plan, próg, rywalizacja itp. da nam szczęście. Inaczej byśmy tego raczej nie robili, prawda? :) I dopóki nie zapominamy o jednej, zajebiście ważnej rzeczy, wszystko jest okej.

Wtedy, chcąc lecieć, jak ta ćma, prosto, rzeczywiście nawigujemy się według księżyca.

ALE czasami, zatraceni i skupieni na tych wszystkich progach, mocach, estymacjach, księżyc myli nam się z żarówką. I zamiast, elegancko niczym ćma w kierunku księżyca, zapindalamy jak głupi wokół …żarówki, w kółko i bezsensu.

Po siedemdziesiątym siódmym okrążeniu żarówki zaczyna nam brakować i mocy, i motywacji. Ale nie tracimy wiary w ten niby słusznie obrany kierunek, i nadal, jak głupi, krążymy wokół tej żarówki. Mierzymy, liczymy, estymujemy, trenujemy. Tylko motywacja nie wraca. Aż, możliwe, że kiedyś odstawiamy rower w kąt, bo od tego krążenia wokół żarówki już nam się kręci w głowie i rzygać się chce.

DLATEGO:

Nie zapominaj, Kolarzu, o najważniejszym powodzie, dla którego jeździsz.

Najważniejszym przykazaniu kolarskiej biblii :) . O prawdziwym księżycu :) .

A jeżeli zapomniałeś, pojedź na ścieżki, na których zaczynałeś swoją przygodę z kolarstwem. Poszukaj tego, co możliwe, że zgubiłeś gdzieś, w planie treningowym, po drodze :) . Wróć w miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Gdzie mała hopka wydawała się podjazdem nie do pokonania. Przypomnij sobie, jak to było kiedy nie byłeś jeszcze starym wyjadaczem, i kiedy niemalże każda trasa, wypad, podjazd był przygodą i wyzwaniem. Kiedy jedyne pytanie, które sobie zadawałeś to było: „Czy dojadę?” a nie „Jak szybko dojadę?”.

Nie zapominaj, Kolarzu, o zabawie.

Bo przecież to dlatego zacząłeś swoją przygodę z kolarstwem: dla zabawy. Tylko i wyłacznie dlatego! Nie wiedziałeś nic o watach, mocach, progach i tętnach! Bo, po prostu, rower to najzajebistsza na świecie zabawa. Nie zapominaj o tym, nigdy!

P.S. Nawet prosi starają się o tym nie zapominać: „The pointlessness is the beauty of it. We’re not training, we’re not racing, we’re not doing anything that hasn’t been done before…”: Thereabouts – KLIK!

Tego wszystkiego życzymy i jeszcze więcej i Tobie, i sobie, i nie tylko z okazji Świąt Bożego Narodzenia. No i Joaśka życzy sobie jeszcze Magury MT7 :) .

Wasza zawsze uśmiechnięta i pogodna ekipa przygodairower.pl, czyli:

Arturro & Joaśka,

niestrudzeni w poszukiwaniu The Holy Trail.

 

[za inspirację dziękujemy Languście Na Palmie]

Dodaj komentarz